Bezpieczeństwo
finansowe to rezerwa gotówki na naszym koncie lub inne płynne instrumenty, które pozwolą nam przeżyć przez 6-12 miesięcy bez dopływów bieżących
dochodów. Wysokość tej kwoty uzależniona jest od tego, czy jesteś głównym
żywicielem rodziny, jaką masz pracę oraz
czy masz zaciągnięty
kredyt lub inne zobowiązania finansowe, których spłata może być zagrożona w przypadku jej utraty lub choroby.
Dla
przykładu jeśli Twoje miesięczne wydatki kształtują się na poziomie 4 tys. zł
to powinieneś mieć zgromadzone od 24 tys. zł do 48 tys. zł. Ta stalowa rezerwa
ma nam zapewnić przetrwanie na wypadek trudnych i nie przewidzianych sytuacji.
Tylko
2% Polskich gospodarstw domowych ma poczucie bezpieczeństwa finansowego – wynika to z badań przytoczonych w dzisiejszym wydaniu
„Rzeczpospolitej”, przeprowadzonych przez Genworth Financial i University of
Bristol. Gorzej tylko od nas wypadają Grecy i Portugalczycy.
Ale
czy na pewno krotność 6-12 miesięcznych wydatków zapewni nam poczucie
bezpieczeństwa finansowego?
Chyba - nie?
To dopiero pierwszy stopień naszego bezpieczeństwa finansowego.
Wg
Roberta Kiyosakiego - jest to czas, jaki jesteśmy w stanie przeżyć przy obecnym
standardzie życia po utracie pracy. Im dłuższy to czas, tym bogatszą jesteśmy
osobą. Docelowo powinniśmy dążyć do
tego, by nasze opłaty były pokrywane poprzez nabyte aktywa, tak by pasywny
dochód przewyższył nasze miesięczne wydatki.
To jest clue bezpieczeństwa finansowego.
Policzmy
ile ta kwota może wynieść.
Do obliczeń przyjmijmy że, średnio na
utrzymanie rodziny potrzeba dzisiaj około 4.000 zł z oczekiwaną stopą zwrotu
naszej inwestycji na poziomie 10% (np. fundusze inwestycyjne). Załóżmy że
corocznie Twoje dochody będą rosły o wskaźnik inflacji, zatem celowo pomijamy z
wyliczeń stopę inflacji. Nie uwzględniamy
również podatku od zysków kapitałowych tzw. Belki gdyż nie wiadomo co
będzie za kilkanaście lat.
Obliczmy
ile pieniędzy będziemy potrzebować aby miesięcznie wypłacać sobie pensję w
wysokości 4.000 zł:
4.000
zł/10% x 12 m-cy = 480.000 zł
Z
powyższych wyliczeń wynika, że potrzebujemy kapitału w wysokości 480.000 zł.
Dopiero
mając taką lub przez każdego z osobna wyliczoną kwotę zgromadzoną, możemy mówić
o bezpieczeństwie finansowym. Niech pieniądze pracują na Ciebie, a nie odwrotnie.
A dla Ciebie gdzie jest ten poziom
bezpieczeństwa finansowego?
Gdybym miał 4ooozł to bym sporo jeszcze odłożył :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że 4k pln to dla mojej rodziny powinna być wystarczająca kwota na miesięczne wydatki. Tylko kwota do której dążę jest trochę większa z tego powodu, że liczę na 5-6% zysku rocznie (nastawiam się na lokowanie pieniędzy w bezpieczniejsze instrumenty dlatego taki niski zysk). Stąd poprzeczka wisi trochę wysoko, bo około 1mln pln. Trzeba jeszcze brać pod uwagę to, że dzisiaj 1mln to już nie będzie tyle samo za 10lat i więcej.
OdpowiedzUsuńMi póki co wystarcza fundusz awaryjny na 3-4 miesiące życia, oraz w ostateczności - wyciągnięcie oszczędności gromadzonych na zakup mieszkania.
OdpowiedzUsuńŁącznie daje to kwotę, która pozwala mi spać spokojnie w nocy :).
Na własne potrzeby bezpieczeństwo finansowe definiuję trochę inaczej. W sytuacji kryzysowej raczej nie będę myślał o tym, by utrzymywać obecny stan życia. Będę wtedy np. szukać nowej pracy lub ogólnie - nowych źródeł dochodu i przez te kilka miesięcy (optymistycznie?) mogę się ograniczać.
Ogólnie - bezpieczeństwo finansowe to dla mnie brak strachu przed niespodziewanymi wydatkami oraz możliwość zapewnienia sobie podstawowego "funkcjonowania" w sytuacjach kryzysowych.
Dla mnie dla bezpieczeństwa wystarczyło by 10.000 zł
OdpowiedzUsuńPo pierwsze zakałdanie 10% corocznej stopy zwrotu przez kolejne 40 lat to taki "święty graal". Może się uda przez parę lat z rzędu i może być nawet więcej jak będzie hossa. Ale po hossie jest zawsze bessa.
OdpowiedzUsuńPo drugie zarządzanie kapitałem 5k, 50k czy 250k jest zupełnie inne. Np można wrzucić 5k na giełdę (np OIL) i w razie obsuwy 50% nic się nie dzieje. Jednak tylko idiota zrobi to samo z większym kapitałem. Trzeba dywersyfikować nie tylko w różne spółki ale i instrumenty: akcje, fundusze, obligacje, lokaty. I wtedy już nie jest tak łatwo o te 10%.
Może zacznę od tego, że rodzina wydająca 4k miesięcznie, to bogacze ;p Ale ta kwota wg mnie nie ma wiele do znaczenia, bo w sporym stopniu działa zależność większe dochody = większe wydatki = więcej trzeba by mieć na lokacie aby być bezpiecznym. Zatem Czas zbierania tej kwoty dla sporej części osób trwałby tyle samo [bez skrajnych przypadków].
OdpowiedzUsuńAle uważam, że w swoich rozważaniach bardzo lekko obszedłeś się z inflacją, wg mnie to tak łatwo nie jest :) Cóż dobrze, że podnoszą stopy procentowe, dobrze dla oszczędzających :] Może przebitka oprocentowania nad inflację będzie większa.
Hym nawet mając 1mln na koncie, to nie jest tak wesoło, bo utrzymać się z tego nie możesz, przynajmniej nie w nieskończoność, pobierając odsetki z konta jego wartość choć ciągle wynosi 1mln maleje przez inflacje, tego aspektu w tym miejscu tak łatwo nie ominiesz :)
OdpowiedzUsuńCzyście się z na-plusem umówili na wpisy? ;)
OdpowiedzUsuńOdpowiadam: tak, czuję się bezpieczny finansowo.
Przepraszam że dopiero teraz odpisuję - byłem bardzo zajęty:
OdpowiedzUsuń@ Andrzej
Im więcej masz dochodów tym więcej wydatków.
@ staszny
480 tys. to na teraz a za parę lat milion.
@ Krzysztof Sobolewski
Każdy ma swój minimalny poziom bezpieczeństwa. Jednemu dają bezpieczeństwo miesięczne wydatki, Tobie 3-4 miesięczne a ja dążę do 12 miesięcznych.
@ Anonimowy
Masz na myśli w sumie 10 tys. czy miesięcznie?
@ Sokomaniak
Jak bym założył poziom 30% zysku rocznie to byłby dla mnie "święty graal". 10% przy inwestowaniu i stosowaniu się do opracowanej strategii to nie jest trudne. Np. na a rynku Catalyst - obligacje korporacyjne dają zarobić od 6 do 17%.
@ Esper
Jedynie założenie jakie przyjąłem to że nasze dochody będą rosły razem z inflacją a tym samym jak zwróciłeś uwagę że przebitka w ulokowaniu naszego funduszu bezpieczeństwa będzie większa.
@ Anonimowy
O swoje pieniądze trzeba cały czas dbać. Czy to będzie 10 tys., 100 tys. czy milion. Jak nie ulokujesz dobrze to albo Ci inflacja zabierze albo podatki albo jeszcze ktoś inny.
@ Naokoło Wieży
Nie umawiałem się z na-plusem. Tytuł tylko zbliżony a podejście trochę inne.
Pozdrawiam
nie czuje
OdpowiedzUsuńAle na dobrej jesteś drodze.
OdpowiedzUsuńFundusz awaryjny jest kluczowy, jednak moim zdaniem same oszczędności na 12 miesięcy życia bez dochodów to lekka przesada.
OdpowiedzUsuńSkłaniałbym się na takim zbudowaniu portfela, aby dysponować "gotówką" na 3-4 miesiące oraz bardzo płynną (najlepiej dostępną w dowolnym momencie) częścią inwestycji na kolejne 3-4 miesiące.
Pierwszy "checkpoint" po około 100 dniach bez dochodów pozwoli na spokojnie przemyśleć sytuację, a konieczność "przejadania" środków przeznaczonych na inwestycje powinna dać dodatkowego kopa do działania.
ja sie dopiero rozkrecam...
OdpowiedzUsuńhttp://miastoperwertoww.blogspot.com